sobota, 12 grudnia 2015

Miniaturka - Potem

Hej!

Wróciłam. To znaczy, nie wiem na ile i czy ktokolwiek tu zagląda chociaż trochę, ale myślę, że to niżej jest warte pokazania i są to swego rodzaju przeprosiny dla czytelników. Co dodać, zapraszam do czytania :) I komentowania oczywiście.

                                                                             ***

  Ciemność otulała wszystko wokół. Oczy Hermiony powinni już przywyknąć do przebywania w ciemności, jednak minęło sporo czasu a ona nadal nie potrafiła dostrzec własnej ręki w swojej celi. Albo nie tylko jej celi. Może był tu ktoś jeszcze. Często słyszała krzyki lub płacz, czasem jeszcze śmiech śmierciożerców, pastwiących się nad kimś gdzieś w tych podziemiach, czy cokolwiek to było. Przypuszczała, że na to miejsce jest nałożonych wiele zaklęć mających złamać psychicznie więźniów takich jak ona. Resztę robili śmierciożercy na torturach. Sama się o tym przekonała, niejednokrotnie. Wiedziała, też co ją czeka, kiedy już się złamie. To chyba będzie niedługo.Ciemność była teraz całym jej światem, tkwiła w niej, nie wiedząc, ile czasu upłynęło od początku wojny. I czy wojna nadal trwa. A może już się skończyła, przegraną jasnej strony? Hermiona nie wiedziała. Mogła tylko tkwić w tej ciemności, czuć jedynie odór lochów i zimne kamienie, które służyły za podłogę. I czekać na koniec, na błysk zielonego światła, który rozświetli na chwilę ciemność i zakończy jej życie.
  Miała tylko nadzieję, że On wyszedł z tego cało. Że nie złapali Go i zdołał jakoś umknąć śmierciożercom i był gdzieś na powierzchni, że żyje i nic Mu nie jest. I że jest dla nich coś jeszcze, że niebo to nie jest jakiś głupi wymysł i spotkają się. Potem.

                                                                                ***

  Draco próbował liczyć dni, które spędził w lochu Czarnej Twierdzy - siedziby Lorda Voldemorta. Wiedział, że jest właśnie tutaj, sam brał udział w budowaniu tego miejsca i nakładaniu na niego zaklęć, by więźniowie tracili tu wszelką nadzieję. I on tę nadzieję stracił, w momencie kiedy usłyszał po raz pierwszy krzyk Hermiony gdzieś w tych przeklętych podziemiach. I słyszał go niejednokrotnie, kiedy pieprzeni śmierciożercy się nad nią pastwili. Domyślał się, że to sprawka jego ojca. Chciał go ukarać za zdradę i miłość do Hermiony. Żałował, że nie zabił go, kiedy miał okazję. Mogliby wtedy uniknąć tego losu, a przynajmniej ona. Ale byli tutaj, bo on popełnił błąd. I płacili za to, bardzo drogo. A Draco mógł tylko modlić się o szybką śmierć dla obojga. I wierzyć, że jednak jest jakieś "Potem".

                                                                               ***

Dwa zielone błyski i dwa krzyki "Avada kedavra" padły tej nocy. I w morzu otaczającym Czarną Twierdzę znalazły się kolejne dwa trupy. Kolejne dwie ofiary wojny. Dwie dobre dusze, które walczyły o równość i pokój. I dwójka kochających ludzi, którzy mieli po prostu za mało szczęścia. Ale możemy mieć nadzieję, że się odnajdą. Bo przecież istnieje jakieś Potem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz