niedziela, 13 grudnia 2015

Miniaturka - Moje pierwsze yaoi, Syriusz x James

  I tak przeglądając wersje robocze, w których tkwią niczym w czarnej dziurze moje opowiadani lub pomysły na nie trafiłam na takie pierwsze, subtelne yaoi. Nie jest jakieś świetne, ale chciałam się nim podzielić.

Stokrotka



Znał go od dziecka. Razem bawili się i wygłupiali. Spędzał u niego więcej czasu niż we własnym domu. Jego rodzina akceptowała go, czuł się z nimi lepiej niż z krewniakami. On był dla niego jak brat, a z czasem stał się powodem, dla którego Syriusz nie mógł spać w nocy. Byli sobie bliscy, znacznie bardziej niż reszta. I wtedy pojawiła się ona...
                                                                             ***
Dzisiaj chciał  mu to powiedzieć. Specjalnie zaciągnął go do Zakazanego Lasu, tylko we dwoje. Siedzieli w ciszy. Syriusz zbierał myśli, kiedy ciszę przerwał James.
-Wiesz...Zakochałem się, stary.- On spojrzał z uśmiechem na Syriusza. - Lily jest niesamowita.-Łapa zbladł, przez chwilę nie mógł wydusić słowa. Właśnie cały jego świat legł w gruzach. Jego najlepszy przyjaciel patrzył najpierw wyczekująco, a potem z troską.- Wszystko w porządku?- zapytał po chwili.
Syriusz opamiętał się. Nie może się zdradzić. On nie może się dowiedzieć.
-Świetnie stary. Co z tym zrobisz, w końcu ona zadaję się z tym Snurplem, Snope, czy jak się tam ten pokurcz nazywa...
I tak rozmawiali o Lily, potem o innych dziewczynach...
A James niczego się nie dowiedział.
                  

sobota, 12 grudnia 2015

Miniaturka - Potem

Hej!

Wróciłam. To znaczy, nie wiem na ile i czy ktokolwiek tu zagląda chociaż trochę, ale myślę, że to niżej jest warte pokazania i są to swego rodzaju przeprosiny dla czytelników. Co dodać, zapraszam do czytania :) I komentowania oczywiście.

                                                                             ***

  Ciemność otulała wszystko wokół. Oczy Hermiony powinni już przywyknąć do przebywania w ciemności, jednak minęło sporo czasu a ona nadal nie potrafiła dostrzec własnej ręki w swojej celi. Albo nie tylko jej celi. Może był tu ktoś jeszcze. Często słyszała krzyki lub płacz, czasem jeszcze śmiech śmierciożerców, pastwiących się nad kimś gdzieś w tych podziemiach, czy cokolwiek to było. Przypuszczała, że na to miejsce jest nałożonych wiele zaklęć mających złamać psychicznie więźniów takich jak ona. Resztę robili śmierciożercy na torturach. Sama się o tym przekonała, niejednokrotnie. Wiedziała, też co ją czeka, kiedy już się złamie. To chyba będzie niedługo.Ciemność była teraz całym jej światem, tkwiła w niej, nie wiedząc, ile czasu upłynęło od początku wojny. I czy wojna nadal trwa. A może już się skończyła, przegraną jasnej strony? Hermiona nie wiedziała. Mogła tylko tkwić w tej ciemności, czuć jedynie odór lochów i zimne kamienie, które służyły za podłogę. I czekać na koniec, na błysk zielonego światła, który rozświetli na chwilę ciemność i zakończy jej życie.
  Miała tylko nadzieję, że On wyszedł z tego cało. Że nie złapali Go i zdołał jakoś umknąć śmierciożercom i był gdzieś na powierzchni, że żyje i nic Mu nie jest. I że jest dla nich coś jeszcze, że niebo to nie jest jakiś głupi wymysł i spotkają się. Potem.

                                                                                ***

  Draco próbował liczyć dni, które spędził w lochu Czarnej Twierdzy - siedziby Lorda Voldemorta. Wiedział, że jest właśnie tutaj, sam brał udział w budowaniu tego miejsca i nakładaniu na niego zaklęć, by więźniowie tracili tu wszelką nadzieję. I on tę nadzieję stracił, w momencie kiedy usłyszał po raz pierwszy krzyk Hermiony gdzieś w tych przeklętych podziemiach. I słyszał go niejednokrotnie, kiedy pieprzeni śmierciożercy się nad nią pastwili. Domyślał się, że to sprawka jego ojca. Chciał go ukarać za zdradę i miłość do Hermiony. Żałował, że nie zabił go, kiedy miał okazję. Mogliby wtedy uniknąć tego losu, a przynajmniej ona. Ale byli tutaj, bo on popełnił błąd. I płacili za to, bardzo drogo. A Draco mógł tylko modlić się o szybką śmierć dla obojga. I wierzyć, że jednak jest jakieś "Potem".

                                                                               ***

Dwa zielone błyski i dwa krzyki "Avada kedavra" padły tej nocy. I w morzu otaczającym Czarną Twierdzę znalazły się kolejne dwa trupy. Kolejne dwie ofiary wojny. Dwie dobre dusze, które walczyły o równość i pokój. I dwójka kochających ludzi, którzy mieli po prostu za mało szczęścia. Ale możemy mieć nadzieję, że się odnajdą. Bo przecież istnieje jakieś Potem.