Znajduję się w jakimś obcym pomieszczeniu. Ściany są pomalowane na zimne odcienie a budynek sprawia wrażenie zapuszczonego. Jednak ktoś w nim mieszka.
Można to poznać chociażby po chrapaniu dochodzącym z jednego pokoju, chyba sypialni. Kiedy zastanawiam się, czy to może być ktoś, kogo znam, drzwi otwierają się. Widzę bladą postać o blond włosach. Kiedy podnosi głowę, rozpoznaje ją. Twarz nie przypomina tej z moich wspomnień, jest zmęczona i jej właściciel mógłby uchodzić za chorego. Mimo tego rozpoznaję ojca.
-
Przeklęte kocisko, jego chrapanie obudziłoby zdechlaka...- uśmiecham się. Tata nigdy nie przepadał za kotem mamy, chociaż kiedy umarła, pielęgnował go jak najdroższe jemu sercu zwierzę. Tylko Krzywołap rozumiał ojca. Tylko jemu Hermiona Granger-Malfoy była tak bliska. Ja byłam zbyt mała, by zrozumieć, co się stało i pocieszyć zdruzgotanego rodzica.
Dracon Malfoy w całej swej zmęczonej osobie schodzi ze schodów a ja podążam za nim. Wchodzi do jakiegoś pomieszczenia, które okazuje się być kuchnią. Siedzącą przy stole kobietę rozpoznaję od razu. Nie policzę, ile razy uczyłam się jej twarzy na pamięć, wpatrując w ślubną fotografie rodziców. Ile razy przeklinałam jej morderców i pragnęłam ich odnaleźć. Ile razy marzyłam, by jakimś cudem porozmawiać z nią, by ją przytulić, i powiedzieć jej, jak bardzo mi jej brakuję każdego dnia.
Moi rodzice uśmiechają się do siebie, lecz ja mogę tylko stać obok i ronić łzy, gdyż są nieświadomi mej obecności.
-
Ten twój kocur mnie obudził - ojciec mówi z udawanym wyrzutem a mama uśmiecha się z zażenowaniem.
-
Oj nie przesadzaj, biedny kotek nie może się wyspać, a ty mu kawałka łóżka żałujesz. To okrutne. - Oboje uśmiechają się do siebie. Mama trzyma w ręku kubek z herbatą. Odkłada go, a tata ją obejmuję.
-
Draco, mam już dosyć tej wojny. Niech to wszystko się już skończy a my wynieśmy się gdzieś daleko - mama jest poważna, kiedy wypowiada te słowa. Ojciec ją przytula i odpowiada:
-
Skończy się już wkrótce, zobaczysz. - na chwilę milknie, by potem dodać słowa, po których Hermiona znów jest spokojna -
Kocham cię, już-niedługo-Granger. - uśmiecha się i całuje ją. Nie tak, jak napalony chłopak całuję dziewczynę w ciemnym korytarzu, nie tak jak niedoświadczone dzieci, lecz czule i spokojnie. Tak, jak zakochany mężczyzna całuję ukochaną.
-
Ja też cię kocham, Malfoy. - potem znowu łączą swe usta w pocałunku, i nikt, kto obserwowały ich tak ja teraz, nie wątpiłby w ich uczucie. To, co ich połączyło jest po prostu Magią Miłości, pisanej przez duże M.
Cały czas trzymają się za ręce i obserwują wchodzące słońce. Draco głaszcze narzeczoną po palcu serdecznym, na którym dopiero teraz dostrzegam rodowy pierścień Black'ów.
***
Wspomnienie się kończy a ja jestem znów w swoim pokoju. Uśmiecham się na myśl o rodzicach. Chciałabym kiedyś pokochać kogoś tak mocno, jak oni siebie nawzajem. Mam nadzieję, że mnie to kiedyś spotka.
***
Drugie wspomnienie zaczyna się w znanym mi miejscu. To błonia otaczające Hogwart. Rodziców dostrzegam w oddali, siedzą na polanie, objęci. Śmieją się, jednak z tej odległości nie słyszę z czego. Podbiegam do nich, i wreszcie docierają do mnie ich słowa:
-
Tak się cieszę. - tata całuję Hermionę w skroń i mocniej ją przytula
- Kiedy się dowiedziałaś?
-Dopiero tydzień temu byłam u Magomedyka i czekałam na odpowiedni moment.- mama wygląda pięknie, gdy jest uśmiechnięta. Przypominam sobie, że wujek Harry mówił, że odziedziczyłam po niej uśmiech. Patrze na mamę i uświadamiam sobie, że to prawda. Kolejna cenna informacja, kolejny drobiazg, który pomaga mi poznać ją lepiej.
-
To jak go nazwiemy? - tata wygląda zdecydowanie lepiej, niż w poprzednim wspomnieniu. Trochę przytył i cały promienieje. Nie wie jeszcze, że mama urodzi córkę, mnie. Wujek kiedyś opowiadał mi o tym dniu. W rodzinie Malfoy'ów od 78 pokoleń nie urodziła się dziewczynka. Rodzice świętowali przez tydzień, a babka Narcyza podarowała mi mnóstwo sukien i biżuterii, mimo, że byłam noworodkiem. Wśród nich był także medalion, srebrny, z cudownym grawerunkiem przedstawiającym serce i różę. Dziś w tym medalionie mam schowane zdjęcie rodziców. Sięgam do dekoltu i chwytam łańcuszek. To jeden z najdroższych memu sercu przedmiotów.
-
A skąd pewność, że to będzie chłopiec? - mama kładzie się na trawie -
Może to jednak dziewczynka? - tata kładzie się obok niej i obejmuję Hermionę.
-
Hermiono, musiałaby być pierwsza od ponad 500 lat.
- I co z tego? Żaden Malfoy nie ożenił się jak dotąd z Mugolaczką, a teraz...- wymownie spojrzała na swój serdeczny palec.
- Ty jesteś wyjątkowa, moja droga Gryfonko...- Draco pocałował swoją narzeczoną, a moją matkę.
***
I tutaj, miniaturka się kończy... na razie. Bardzo mnie cieszy duży(jak na takiego małego bloga) odzew, chciałabym bardzo podziękować Venetii, Weronice, Grecie i Qeiko za komentarze. To dla takiej raczkującej autorki jak ja spora motywacja :)
Oczywiście proszę o Wasze opinie w związku z miniaturką, mam nadzieje, że wypadła lepiej niż poprzednia część :)
I mam mały konkursik: zgadnijcie, do którego domu należy Elena, oczywiście nie strzelamy, wymagane jakieś uzasadnienie :) Najlepsza osoba będzie miała wpływ na część 3 miniaturki :)
Pozdrawiam,
Daisy